Zawodniczka KKC, Katarzyna Staszczak oraz jej dwójkowy partnerem Aleksander Grzelka (POS Łódź), po wygraniu Mistrzostw Polski Par Mieszanych otrzymali nominację reprezentacyjną na Mistrzostwa Świata w Szwedzkim Ostersund. To drugi w historii KKC start zawodniczki klubu w imprezie najwyższej rangi. Który mecz okazał się najtrudniejszy? Czy gra z prowadzoną transmisją na żywo to presja? Te i kilka innych pytań zadaliśmy Katarzynie. Zapraszamy do lektury!
Jakie to uczucie nieść flagę RP na tak ważnych zawodach?
Katarzyna Staszczak: Przyznam, że niesamowitym uczuciem jest sama obecność na ceremonii otwarcia. Tym bardziej ogromnie cieszę się, że przypadł mi zaszczyt bycia chorążym. Właśnie podczas ceremonii otwarcia i marszu z flagą RP w pełni dotarło do mnie, że jestem na Mistrzostwach Świata, reprezentuję swój kraj i zagram przeciwko najlepszym parom z innych krajów. Dla kogoś kto pierwszy raz jest na tak wielkich zawodach to niezapomniane wrażenie i duma.
Jak transmisja na żywo wpływa na grę?
KS: Wbrew temu, co myślałam przed meczem z Japonią, fakt transmisji nie wpływa na bieżącą grę.
Przed meczem mieliśmy spotkanie z komentatorem który udzielił nam kilku wskazówek, dał mikrofony oraz dopytywał o szczegóły z uzupełnianego wcześniej kwestionariusza – ile gramy, w jakich klubach, gdzie trenujemy itp. Cała ta otoczka była dość nietypowa. Gdy jednak zaczął się mecz przestałam myśleć, że mam przy sobie mikrofon i że ta gra jest rejestrowana. Oboje skupiliśmy się na grze z trudnym przeciwnikiem i staraliśmy dać z siebie wszystko.
Warto wspomnieć jednak o innym wpływie transmisji. Jeszcze tego samego wieczoru obejrzeliśmy mecz z Japonią ponownie i analizowaliśmy jakie błędy popełniamy. Wiedząc, co powinniśmy poprawić, zagraliśmy znacznie lepiej kolejny mecz, co było widoczne i po statystykach i po wyniku.
Jak się miały warunki na MP do tych na MŚ?
KS: Lód w Ostersund był bardzo kręcący, około 6 stóp ze standardową rotacją. Był bardzo wrażliwy na nadawaną rotację, o czym przekonaliśmy się już podczas treningu dzień przed zawodami. Mało obrotów (nawet 2 od momentu wypuszczenia do zatrzymania) sprawiało, że kamień skręcał bardzo dużo. Z tego co się dowiedziałam mogła to być jeszcze kwestia nowych, nieużywanych wcześniej kamieni. Lód dodatkowo był raczej szybki choć nieznacznie zmienny w trakcie meczu.
Warunki na dwóch sezonowych torach na hali FSO w Warszawie dzięki staraniom ice mastera były całkiem niezłe, jak na warunki w Polsce. Jednak były znacznie odmienne od tych w Szwecji. Przede wszystkim lód nie był idealnie równy. Na obu torach dało się zaobserwować linie, na których kamień zachowywał się nietypowo, tzw rynny. Lód kręcił mniej, około 4 stóp. Boki torów ze względu na nieodpowiednią wilgotność były nieco oszronione. Sprawiało to, że kamień wypuszczony z szerszą linią czasem „nie wracał” na prawidłowy tor. Prócz tego lód był także nieco wolniejszy niż w Ostersund.
Który mecz był najtrudniejszy?
KS: Ciężko wytypować jeden, najtrudniejszy mecz, ale był nim chyba pojedynek z Finlandią. Mieliśmy świadomość, że mierzymy się z bardzo doświadczonymi przeciwnikami. Mimo naszych błędów spotkanie układało się dość równo. Cały czas czuliśmy, że „niewiele brakuje” i próbowaliśmy wypracować przewagę, jednak nie udawało nam się to. W ostatnim endzie też mało zabrakło – po mierzeniu okazało się, że nie zagramy jednak ekstra enda.
Czy uważasz, że poziom curlingu par wzrósł, odkąd jest to konkurencja olimpijska?
KS: Jestem zdania, że poziom par mieszanych wzrósł w ostatnich latach. Na Mistrzostwach Świata startuje więcej reprezentacji niż w poprzednich sezonach. Wzrosło zainteresowanie samą dyscypliną – co roku pojawiają się nowe turnieje z serii World Champions Tour a także nierozgrywane wcześniej turnieje towarzyskie. Nasi przeciwnicy pytani w ilu turniejach rangi WCT grali w minionym sezonie wymieniali przynajmniej kilka. Sami zawodnicy grający w parach stają się, podobnie jak w curlingu czwórek, coraz lepiej przygotowani fizycznie i kondycyjnie. Przekłada się to na zwiększenie wagi szczotkowania w grze i większą precyzję.
Czy miałaś okazję poznać bliżej swoich rywali?
KS: Z wszystkimi rywalami z naszej grupy miałam okazję przynajmniej chwilkę porozmawiać. Prócz tego zawieraliśmy nowe znajomości podczas powitalnego i pożegnalnego bankietu. Curlerzy na MŚ, tak jak podejrzewam wszędzie indziej, są bardzo otwarci i niesamowicie sympatyczni, co dodatkowo potęguje przyjazną atmosferę mistrzostw.
Jaki moment najbardziej zapadł Ci w pamięć?
KS: Wyjazd na Mistrzostwa Świata był całą serią zapadających w pamięć momentów. Trudno mi wybrać jeden konkretny. Do pamiętnych należą na pewno: spotkanie organizacyjne wszystkich zawodników i trenerów dzień przed zawodami, ceremonia otwarcia, moment gdy pierwszy raz zobaczyłam wnętrze areny, pierwszy mecz, pierwsze zwycięstwo, ceremonia medalowa którą oglądaliśmy z trybun oraz pożegnalny bankiet.
Jakie doświadczenie wywiozłaś z MŚ?
KS: Zebrałam nieco pomysłów jakie elementy swojej gry poprawiać i na co kłaść nacisk podczas treningów na lodzie. Miałam okazję obserwować jakie są podziały ról w różnych parach. Część pomysłów pewnie spróbujemy zastosować u siebie szukając optymalnych konfiguracji. Oprócz tego uświadomiłam sobie też, jak ważny jest trener podczas zawodów tej rangi i ile daje ponowne obejrzenie rozgrywanego spotkania oraz analiza błędów.
Czy zaczynając treningi myślałaś o tym, że wystartujesz w imprezach najwyższej – mistrzowskiej rangi?
KS: Miałam gdzieś z tyłu głowy myśl, że taki start jest kiedyś możliwy. Jednak gdy zaczynałam trenować nie było to moim celem. Skupiałam się na treningach i na stawianiu sobie małych celów w turniejach towarzyskich.
Jakie są Twoje plany na kolejny sezon pod względem pogodzenia gry w curling drużynowy i par mieszanych?
KS: Sporo zawodników grających w pary mieszane mierzy się z powodzeniem w swoich drużynach męskich i żeńskich. Przykładem mogą być Estończycy, Finowie czy Japończycy.
Wydaje mi się, że grunt to dobry plan na sezon. W obu drużynach stoimy teraz przed wyzwaniem, by zaplanować sezon jeszcze wcześniej i jeszcze dokładniej niż zwykle. Zadania w Polsce nie ułatwia jednak fakt, że nie wiadomo kiedy będą znane terminy Mistrzostw Polski. Termin MP Par Mieszanych w minionym sezonie po wstępnym ogłoszeniu został przesunięty o tydzień do przodu. Termin MP Kobiet zaś zmieniał się aż dwukrotnie. Ostatni, wciąż niepotwierdzony jako ostateczny, został ogłoszony niecały miesiąc przed zawodami. Przez te zmiany na MP kobiet miałyśmy problemy ze składem, co prawdopodobnie miało wpływ na wynik (5 miejsce na 8).
Tak późny termin ogłaszania zawodów rangi mistrzowskiej to też zbyt późno, by zgłaszać się do turniejów rangi WCT w okolicach lutego-marca. Pozostaje zgłaszać się dużo wcześniej w ciemno, i liczyć, że nie nastąpi kolizja. Gorąco liczę, że ostatnie zmiany w PZC sprawią, że w nadchodzącym sezonie dokładny harmonogram Mistrzostw Polski będzie znany wcześniej.
Mimo potencjalnych trudności patrzę jednak na nadchodzący sezon optymistycznie. W sierpniu w Łodzi otwiera się pierwsza w Polsce pełnoprawna hala curlingowa, na której zamierzam często bywać. Mamy też już wstępne turniejowe plany. Będzie fajnie 🙂